m/s BATORY - polski statek pasażerski
Bunt załogi w 1940 roku
_____________________________________________________________________________
- FACTA NAUTICA -
dr Piotr hr. Calmont Mierzejewski
Statki pasażerskie
-    MARYNARKA HANDLOWA     -      STATKI     -     OKRĘTY    -      WRAKI   -    MARYNARKA WOJENNA    -
Polski statek pasażerski m/s BATORY na powojennej pocztówce Gdynia America Shipping Lines Ltd., Gdynia, Poland.
Gdynia America Shipping Lines Ltd.  postcard of the Polish liner m.s. BATORY.
Niechętnie wspominanym epizodem z dziejów naszego legendarnego transatlantyka m/s BATORY jest historia buntu
załogi w czasie dramatycznej ewakuacji żołnierzy brytyjskich i alianckich  z wybrzeży Francji. Marynarze odmówili
popłynięcia na pomoc polskim oddziałom czekającym na przerzut do Wielkiej Brytanii.
Dzieje tego buntu opisał w 1990
roku uczestnik tamtych wydarzeń, Stanisław A. KUTY, na łamach "Naszych Sygnałów", pisma Stowarzyszenia Marynarki
Wojennej. Oto fragment jego tekstu:

"19 czerwca [1940 roku] w Plymouth,
BATORY wyładował około 5000 niedobitków armii BEF [British Expeditionary Force].
W rejsie tym przechodził ciężkie bombardowanie i tylko cudem udało mu się dotrzeć do portu. Mimo to, zaraz po wyładowaniu
wojska i uzupełnieniu paliwa i prowiantu, rozkazem admiralicji brytyjskiej statek miał wyjść z powrotem w morze do jednego
z ostatnich wolnych portów francuskich, aby zabrać cofające się wojsko polskie i polskich pilotów. Załoga
BATOREGO,
którym wtedy dowodził kpt. PACEWICZ, aby nie być bezbronną ofiarą zażądała ochrony okrętów wojennych, bez eskorty
których nie chciała wyjść w morze. Okrętów do bronienie statków, które mogły o własnej sile pływać - nie było, bo wszystkie
zostały zaangażowane do akcji w kanale La Manche, na wypadek możliwości inwazji brzegów angielskich.'

"Sprawa ratunku dużej liczby wojska polskiego była bardzo pilna, bo zmotoryzowane dywizje niemieckie mogły lada chwila je
ogarnąć. W oczach Brytyjczyków odmówienie posłuszeństwa w takiej chwili równało się buntowi ... Poszły więc w ruch sygnały z
admiralicji brytyjskiej do kierownictwa Polskiej Marynarki Wojennej w Londynie. Stamtąd na pływającą bazę (zakotwiczoną)
Marynarki Wojennej ORP
GDYNIA, na którym mieściła kadra Marynarki, Centrum Wyszkolenia oraz Komenda Uzupełnienia
Floty w Plymouth przyszedł rozkaz: wysłać zbrojny oddział marynarzy i poskromić bunt na
BATORYM. 12-osobowy pluton z
załogi maszynowej niedobitków
GROMA pod dowództwem kpt. Franciszka PITUŁKI, uzbrojony w karabiny motorówką dobił
do burty stojącego na kotwicy
BATOREGO."

"Na pokładzie sprawnie stanęliśmy w szeregu. Wyglądaliśmy zapewne groźnie i zdecydowanie. Kpt. PITUŁKO zarządził
zbiórkę całej załogi
BATOREGO, która w dwuszeregu ustawiła się przed nami. Ciekawie mierzyliśmy się wzrokiem - mieszane
uczucia opanowały nasze umysły i serca co teraz będzie? Czy weźmiemy ich krzykiem? Czy dojdzie do awantury? Przecież to
swoi chłopcy-marynarze. Tylko, że nie chcą iść na morze, aby ratować innych ..."

"Boją się: mają rację czy nie? Przecież parę tygodni temu przeszliśmy piekło na zatopionym
GROMIE. Kpt. PITUŁKO z
szablą i parabelą u boku zrobił marsową minę. Wygarnął długą i wzniosłą mowę o patriotyźmie, obowiązku marynarza i
żołnierza, o tym, że tam czekają na ratunek nasi bracia i o skutkach buntu na wojnie w obliczu niebezpieczeństwa".

"-
A teraz, kto z was jeszcze tchórzy niech wystąpi z szeregu - rozkazał, większość załogi BATOREGO pospuszczała głowy,
jakby się ze wstydem zgadzali z jego słowami, niektórzy zerkali jeden na drugiego, jakby szukali przywódcy - chwila ciszy i
konsternacji .... Już myślałem, że skończy się tylko na tym, że słowa  PITUŁKI i nasz widok ich przekonały. Znalazł się jednak
jakiś młody śmiałek, który z drugiego szeregu wystąpił naprzód, a za nim drugi, piąty i dziesiąty ... Szeregi zaczęły się
załamywać. PITUŁKO, ratując sytuację, wyciągnął szablę i krzyknął: -
Stać wszyscy! A tych którzy wystąpili, natychmiast
zamknąć do aresztu!
- rozkazał. - Reszta załogi - rozejść się na swoje stanowiska, za chwilę odkotwiczamy."

" Z nasadzonymi bagnetami, otoczyliśmy zbuntowanych marynarzy i zamknęliśmy ich w przedziale na samym dnie statku."

"Przy naszej pomocy uruchomienie maszyn nie trwało długo, (mieliśmy zamiar sami to zrobić, w razie gdyby cała załoga
maszynowni odmówiła posłuszeństwa).
BATORY podniósł kotwicę i wyszedł w morze. Wśród aresztowanych zrodził się
niepokój. I tak już są na morzu, a co będzie jak torpeda lub bomba uszkodzi statek? Kto im wtedy otworzy prowizoryczny
areszt? Zaczęli prosić, aby ich wypuścić. Po jakimś czasie otworzono drzwi, lecz kpt. PITUŁKO kazał ich pilnować przez jakiś
czas, dla nauczki i aby się najedli strachu."

"Następnego dnia wieczorem
BATORY rzucił kotwicę na redzie portu francuskiego Saint-Jean-De-Luz i zaczęliśmy ładować
polskie oddziały wojskowe i rodziny wojskowych."